Wspomnień czar

Serdeczne sorry!

Witam wszystkich wytrwałych, którzy postanowili dziś kliknąć w link do nowego materiału! Od ostatniego wpisu minęło już trochę czasu, spowodowane brakiem dostępu do internetu i czasu. Jednak jestem z powrotem i witam Was, przy okazji mojej retrospekcji i kolejnej historii- jakże miałoby być inaczej- życia. Historia ma na celu oddanie hołdu samemu sobie, że tyle już przeżyłem w lekkiej i zawsze z miłymi wspomnieniami wracam do początków. Bo po prostu- fajnie tak czasem powspominać.


Throwback to...

Pierwsze wspomnienie związane z dzisiejszą datą jest dla mnie szczególnym wydarzeniem. Można rzec, że dokładnie 5 lat temu wypłynąłem na jakieś tam małe fale w sporcie młodzieżowym. 29.09.2013 rok, Radom. Mistrzostwa Polski Młodzików w lekkiej atletyce. Jeszcze wtedy nie byłem do końca świadom tego, że to już ranga ogólnokrajowa, oraz że sam występ na tych zawodach to już w pewnym sensie nagroda. Na Mistrzostwa dostałem się na ostatnią chwilę- wypełniając minimum PZLA na te zawody dwa tygodnie przed samym startem. O tym, że wystartuje dowiedziałem się jakieś 4-5 dni przed samymi Mistrzostwami. Niezła zagrywka taktyczna ze strony trenera... Tak czy siak, Radom uraczył mnie swoim urokiem, pięknością oraz samym stadionem, który do dziś wspominam bardzo dobrze. Ba, jak mogło być inaczej skoro zająłem 7. miejsce, pobiłem życiówkę o 4 metry i po raz pierwszy miałem okazję wystąpić w finale Mistrzostw Polski. Wspaniała sprawa i piękne wspomnienia. Choć tak jak wspominałem, nie byłem do końca w pełni rozumu i po prostu cieszyłem się z tego co osiągnąłem bez większej spiny i podniecania się... Po Mistrzostwach postanowiłem oczywiście pracować ciężej, bo mi się spodobało i miało być wszystko pięknie fajnie za rok. Zwłaszcza, że Ogólnopolską Olimpiadę Młodzieży 2014 miał organizować Dolny Śląsk, a co za tym idzie MP u18 odbywać się miały we Wrocławiu. Ale...

Nie ma nic za darmo

...nie wszystko ułożyło się po mojej myśli. Po świetnej końcówce 2013 roku, w kolejnym nadeszła stagnacja, a wręcz regresja... Wielki żal do samego siebie i do całego świata wokół. Choć to mnie nie złamało. Porażkę tłumaczyłem sobie tym, że następny rok będzie lepszy, że widocznie tak miało być. OOM we Wrocławiu się odbyły, znajomi startowali, a Adam siedział w domu i obmyślał plan co można zrobić, aby za rok taka sytuacja się nie powtórzyła. W tym momencie mogę powiedzieć, że chyba nawet mi to wyszło choć planu w 100% nie zrealizowałem. Dlaczego?



To już jest koniec

Końcówka września 2015 roku. Postanowiłem, że czas to zakończyć. Nie widziałem już jasnego światła w tunelu. Nie sprawiało mi to już żadnej radości, a co za tym idzie nie było sensu angażowania się w treningi, a tym bardziej w zawody. Najpierw się cofnijmy. Sierpień 2015 rok. Najgorętsze lato jakie w życiu pamiętam. Łódź. Ta pamiętna Łódź, o której nawet tutaj już bodajże dwa czy trzy razy wspominałem. Ogólnopolska Olimpiada Młodzieży. Zakwalifikowałem się, wszystko pięknie ładnie i fajnie. W młocie i oszczepie miałem aspiracje, żeby wejść do szerokiego finału i powalczyć na następny dzień o czołową ósemkę. Takiego wała jak Polska cała... 14. miejsce w młocie, 21. w oszczepie. Pierwszy dzień i po zawodach. Załamka, tragedia i wstyd. Przez bite 3. miesiące próbowałem się pozbierać po tej porażce i koniec końców to miał być mój ostatni występ na zawodach LA. Czemu nie był? Dziękuję paru osobom, a w szczególności jednej, która mnie wtedy przekonała, że to mój świat i bez tego będzie lipa. No fakt. Byłaby sroga lipa. Tym bardziej dzięki za wtedy. Piona! 

Nie samym młotem człowiek żyje

Dlatego wybrałem się na studia. A dokładnie rok temu poznałem większość z ludzi z wydziału. W tym miejscu bije pokłon dla ekipy! Ludzie-towarzystwo, bez tego to tutaj życie nie miałoby sensu. Wszystkie przeżyte razem imprezy, spotkania, a nawet dupne wykłady z biochemii- nabierały innego kolorytu. Bo co miałby ze sobą zrobić człowiek samotnik? ;)

A teraz?

Nadszedł czas na zakończenie tej krótkiej wspominki, w celu wyszykowania się przy okazji wyjścia na miasto. Dziś jak wiadomo, jestem już innym zawodnikiem niż 5. lat temu podczas zawodów w Radomiu. Nawet nazwijmy to- trochę bardziej utytułowanym i niewątpliwie po stokroć bardziej doświadczonym. Fajnie tak pomyśleć, że na przyzwoitym poziomie siedzi się już od tylu lat. A najfajniej to by było jakby się udało za pięć lat napisać kolejny taki post z wspominkami z dzisiejszego dnia i podsumą kolejnej połowy dekady. Choć to taki osobisty wywód, to mam nadzieję, że dotarłeś tu do końca i uśmiechnąłeś się, bo może akurat Tobie wydarzyło się coś szczególnego 5. lat temu w tym dniu. Mam nadzieję, że tak ;) 
Teraz przy ciągłym dostępie do Internetu sam oczekuję od siebie cięższej pracy, aby pchać ten wózek dalej i rozwijać tą witrynkę. Pozdro Mistrzu i miłego wieczoru! 

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Porażka jako pierwszy krok do Sukcesu

Okazana dobroć zawsze powraca!

Hart ducha- krok do doskonałości