MILOWE KROKI – 20 LAT ŻYCIA I 1 ROK BLOGA
TROCHĘ CZASU MINĘŁO
Witam wszystkich serdecznie w ten szczególny dla mnie dzień!
Szykowałem się na ten post bardzo długo, co mogliście zauważyć brakiem
jakichkolwiek wpisów w ostatnim czasie. Nie zrezygnowałem, nie znudziło mi się
– postanowiłem jednak uczcić ten dzień specjalnym wpisem. Stąpam swoimi nogami
na Ziemi już 20 lat, w tym czasie bardzo wiele się wydarzyło, pozytywnych i
negatywnych chwil, ale ogólnie jest fajnie. Głębokie, nie? Świętuje dzisiaj
także pierwszą rocznice powstania tego tworu! HammerTime Dekalog Miotacza –
projekt studencki, który przerodził się w bardzo fajną odskocznie od
codziennego sztywniactwa i nudy. Projekt, który spodobał mi się na tyle, że
postanowiłem kontynuować jego prowadzenie i uważam, że z pozytywnymi skutkami
:D! Może jednak zaczniemy od samego początku…
KIEDYŚ TO BYŁO
No właśnie, było się młodym, wolnym jak Ptak (nigdy nie
byłem demonem szybkości..) uczniem podstawówki i gimnazjum. Dumnie
reprezentujący piłkarskie barwy zawidowskiego Piasta „mały” Adam wiązał
przyszłość z piłką. Chyba jak każdy młody chłopak. Kiedyś siedząc na meczu
lokalnej drużyny naszła mnie rozkmina, że fajnie byłoby być piłkarzem nawet
takiej Cracovii Kraków… Zważywszy na fakt, że było to jakieś 10 lat temu, to
można stwierdzić, że niewiele się zmieniło. Cracovia była i jest nadal mocno
przeciętną drużyną (stąd pogardliwe marzenia o grze nawet w słabym klubie)…
Odstawmy jednak dział Fantasy na półkę i wróćmy do tego co poważne.
Mały Adam zawsze marzył jednak o byciu sportowcem. Szansę
wyciągnęła do niego Królowa. Za pomocą swojego posłańca w postaci trenera, w
malowniczym krajobrazie łąki oznajmiła mu, że niedługo zacznie swoją przygodę z
tym sportem (Ciekawskich odsyłam do pierwszego postu na tym blogu). No i się
zaczęło…
Stalowe kule, czasem na lince z rączką, aluminiowe kije z wiązaniem i
żeliwne dyski. To dopiero ciekawe, jak taki sprzęt mógł zachęcić młodego
chłopaka do uprawiania sportu. Żelastwo przemówiło i mnie przekonało. A zaczęło się ultra niewinnie. Na pierwszych
zawodach bodajże powiatowych zająłem trzecie miejsce od końca pchając 4 kilogramową kulę na odległość 9 metrów z małym haczykiem. Wyprzedziłem tylko
dwóch kumpli z własnej szkoły, którzy byli tak samo przygotowani jak ja… Wcale.
NIE OD RAZU RZYM ZBUDOWANO
Tak to było jeśli chodzi o pierwsze zawody szkolne. Na
zawody klubowe musiałem trochę poczekać. Efekt? Start na zawodach w Bolesławcu,
stadionie bez tartanu i bez prawdziwej rzutni. Można? Można! Pierwszy start w
życiu oczywiście zakończony na odległych pozycjach. Dodam, że zaczynałem od rzutu
dyskiem i oszczepem. Tym przyjemniej przyznać, że aktualnie zajmuję się rzutem
młotem i pchnięciem kuli!
Jeśli chodzi o pierwszy poważny sukces, to musiałem na niego
poczekać rok. Wtem zostałem halowym vice mistrzem Dolnego Śląska u16 w
pchnięciu kulą! Była podjadka, zwłaszcza że założyłem się z trenerem, że pchnę
11 metrów. Pchnąłem 11.46m! Takie osiągnięcie, a drogę powrotną odbyłem siedząc
na schodkach od autobusu, gdyż nie było w nim wystarczającej liczby
miejsc.
2013 rok był ogólnie przełomowym rokiem. Tak jak wspominałem
w ostatnim wpisie, to właśnie wtedy moje nogi po raz pierwszy miały okazje
wejść do koła podczas Mistrzostw Polski. Jak już także wspominałem, 7 miejsce,
które wtedy zająłem do dziś jest jednym z moich największych sukcesów, zwłaszcza
jeśli pod uwagę weźmiemy moją ówczesną metodykę treningową.
W tym miejscu
pragnę dodać coś czego dowiedziałem się ostatnio! Jako, iż historia bardzo
lubić zataczać koło w moim przypadku (mam nadzieję) również się tak wydarzy!
Czemu? Mistrzostwa Polski seniorów 2019
odbędą się w Radomiu!!! Czy mogłem sobie wymarzyć lepsze miejsce na debiut w
seniorskich Mistrzostwach Polski? NIE. Mam ogromny sentyment do tego miejsca i
już teraz wiem, że w okresie przygotowawczym, który zaczynam już za półtorej
tygodnia nie będę próżnować i liczę, że razem z trenerem wypracujemy dla mnie
bardzo wysoką formę na przedostatni weekend sierpnia 2019 (już teraz gorąco
zapraszam na stadion w Radomiu)!
ŁYŻKA DZIEGCIU W BECZCE MIODU
Lekkoatletyka, a w szczególności rzut młotem jest dla mnie
najpiękniejszą konkurencją sportową na Świecie. Mimo swojej teoretycznej
prostoty, praktycznie nie ma z prostotą nic wspólnego. „Eeee, Adam co Ty
gadasz, przecież Ty się tylko kręcisz z jakąś kulką na lince.” Tak, racja. I
jestem z tego właśnie dumny! Sport ten jest świetny. Ale…
Potrafi być cholernie niebezpieczny. Sam jako zawodnik
nieraz widziałem, jak startujący kolega dostaje młotem po plecach (nie groźne i
nie szkodliwie). Były też sytuacje, w których dysk trafiał sędziego łamiąc mu
palec. Najgorsze co w moim życiu mnie spotkało, wydarzyło się w najpiękniejszym
dniu mojego życia. Absurdalne, nieprawdaż? Zapraszam na historię z życia.
Lipiec 2016 rok. Dostałem się na wolontariat na bydgoskie
Mistrzostwa Świata u20 w lekkiej atletyce. Wspaniała informacja, wspaniałe
przeżycie. Jeszcze lepsza praca na Mistrzostwach – miałem okazję współpracować
z Deltatre i Seiko obsługując tablice świetlne na stadionie. Sprawiło to, że
miałem okazję oglądać konkurencje techniczne z perspektywy zawodników i sędziów.
Na moich oczach padł Rekord Świata u20 w rzucie oszczepem i to właśnie te same
palce, które piszą ten tekst, wpisały wynik do światowej bazy danych i wbił je
na tablice na stadionie. Niezapomniane przeżycie. Niżej zdjęcie z Neerajem Chopra - człowiekiem, który pobił tego dnia Rekord Świata.
Dzień później miałem mieć
wolny wieczór, jednak zamieniłem się z kolegą i obsługiwałem finał rzutu młotem
mężczyzn. Wspaniałe widowisko, dwóch najbardziej perspektywicznych zawodników
od dawna – Węgier Bence Halasz i Ukrainiec Hlib Piskunov. Jak się okazało tego
wieczoru, dla mnie kluczową postacią tego wydarzenia okazał się Alberto
Gonzalez … 4 seria rzutów – według ówczesnych przepisów – ostatnia. Ostało się
sześciu zawodników w finale. Do koła wchodzi on, Hiszpan Alberto. Wbiłem w
komputer wynik poprzedniego zawodnika i ze spokojem skupiłem się na rzucie Hiszpana,
który imponował mi swoją techniką i siłą. Razem z dwójką sędziów siedziałem
centralnie obok klatki. Alberto zaczął obroty, potężny okrzyk, jeszcze
głośniejszy huk aluminiowego słupka, mój krzyk i trzask łamanego stołu… Adam,
co Ty gadasz? Obrazuje co się wydarzyło. Nastąpił najdziwniejszy wypadek na
rzutni od dawna. Hiszpan wyrzucił młot z takim impetem, że ten trafiając w
słupek przeleciał nad siatką ochronną i zaczął pikować w stronę stolika mojego
i sędziów.
Jako jedyny oglądający ten rzut ze skupieniem zdążyłem wstać
wykrzyczeć ile sił w gardle „Uwagaaaaaaa” i jedynie obserwować co dzieje się
dalej. Dalej było już tylko źle, choć mogło być gorzej. Na skutek mojego krzyku
międzynarodowy sędzia obserwator Szwed Sven zdążył podnieść głowę znad stolika
i lekko odchylić się na krześle. Młot wbił się w stół ogrodowy jak w masło,
roztrzaskując go i stopę Svena… Bardzo nieprzyjemne przeżycie i jeszcze
bardziej ciekawe ujęcie w TVP Sport mojej osoby trzymającej się za głowę w szoku. Z tego co się dowiedziałem później
Svenowi mieli amputować trzy palce u stóp. Skończyło się potężnym szczęściem w
nieszczęściu, jednak tak już bywa.
Ufff, trochę się rozpisałem. To moja historia z życia, z
okazji moich 20 urodzin haha. Mam nadzieję, że mimo wszystko Cie nie zanudziłem!
PODSUMOWANIE
Na zakończenie parę cyferek! W okresie jednego roku udało mi
się wrzucić 30 postów, które wygenerowały 11110 wyświetleń! Czy jest to dużo?
Według mnie bardzo. Zważywszy na fakt, że jeszcze rok temu śmiałem się, że to
tylko zwykły projekt na studia, który trzeba zaliczyć i tyle. Teraz jest to
świetna rozrywka i miejsce do interakcji z kolejnymi nowymi osobami. Jeśli zaliczasz
się do ludzi, którzy chociaż Raz uśmiechnęła się w trakcie czytania, czy to
dzisiejszego postu, czy też któregoś z poprzednich – serdecznie dziękuję.
Wiele
dla mnie znaczy jeśli po napisanym artykule dostaje informację, że robię fajną
robotę i to co pisze ma sens i trzyma się kupy. Chciałbym tutaj właśnie za te wiadomości
podziękować. Mimo, iż nie było ich nie wiadomo ile, to jednak bardzo przyjemnie
się je czytało! Mam nadzieję, że po dzisiejszym poście też ze mną zostaniecie i
polecicie swoim znajomym. Pamiętajcie, że najważniejsze to ciągle iść do przodu
i się rozwijać, nigdy nie zostawać w miejscu i czekać na to co los przyniesie.
Na dziś to tyle, idę świętować te dwa milowe kroki w mym życiu z przyjaciółmi,
a Was proszę o zaglądanie tu częściej. Nie powiedziałem ostatniego zdania i
wydaje mi się, że jeszcze może Was tu zaskoczę ;)
Nie biegnij za szybko przez życie, bo najlepsze rzeczy zdarzają się nam wtedy, gdy najmniej się ich spodziewamy.
~ G.G. Marquez
Komentarze
Prześlij komentarz